Rolnicy rozpoczęli ogólnopolski protest 20 lutego. W niemal stu lokalizacjach na terenie całej Polski protestują manifestacjami, blokadami dróg oraz zakłóceniami w funkcjonowaniu przejść granicznych z Ukrainą. Jednym z powodów protestu jest decyzja Komisji Europiejskiej o przedłużeniu bezcłowego handlu towarami rolnymi z Ukrainą do czerwca 2025 roku. Inicjatorzy protestów podnoszą także postulat odstąpienia od wymogów "Zielonego Ładu". W ich ocenie pro środowiskowa polityka Brukseli utrudnia im prowadzenie gospodarstw i produkcję żywności.
W czwartkowym proteście w Wyszkowie udział wzięli m.in. rolnicy z powiatów wyszkowskiego, pułtuskiego i wołomińskiego. Uczestnicy zgromadzili się w Rybienku Nowym. Następnie w asyście wyszkowskiej policji wyruszyli ulicami: Serocką, Kościuszki, Sowińskiego, Dworcową, Świętojańską, Mazowiecką do ulicy Białostockiej, w okolicę obwodnicy śródmiejskiej, gdzie został zablokowany ruch. Zebrani odśpiewali hymn Polski. Rolników oficjalne przywitał Krzysztof Laskowski, gospodarz z Adelina, z gminy Zabrodzie, współorganizator wydarzenia:
- "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy". Tak naprawdę słowa naszego hymnu narodowego najbardziej obrazują dzisiejszą sytuację, którą mamy w naszej branży rolniczej. Do protestów zmusiła nas sytuacja, jaka jest w rolnictwie, w całej Unii Europejskiej. Głównymi postulatami są unormowanie relacji handlowych z Ukrainą, wycofanie zapisów "Zielonego Ładu", które są dla nas miażdzące i jest to dla nas powolna agonia naszej gospodarki jeżeli będziemy szli w tym kierunku. Musimy wszyscy razem usiąść i zastanawiać się, co zrobić, żeby zachować ten charakter rolnictwa, jaki jest w naszym kraju jak i w większości krajów Unii Europejskiej. Bo póki co jeszcze dominują takie gospodarstwa rodzinne a to co nam się proponuje, idziemy w kierunku globalizacji gospodarstw. Takie gospodarstwa jak 99 proc. ludzi, którzy je teraz prowadzą to w tej sytuacji za kilka lat nie będą istniały. My, rolnicy, jesteśmy gwarancją zdrowej i świeżej żywności. Na dzisiejszym proteście liczba traktorów przerosła nasze ocekiwania, na pewno jest grubo ponad 200 pojazdów. Wiem, że do naszego protestu dołączyli także myśliwi. Cieszy dziś liczba nas, a z jednej strony smuci, bo to tylko świadczy o tym, jak wielu w tej chwili nas to dotyka. Dziś o godzinie 14.00 jest ogłoszony wielki szczyt rolniczy (rozmowy z premierem - red.). Rozmawiać trzeba, ale nie spodziewam się, żeby tam padły jakieś konkretne dla nas decyzje. Sama wypowiedź pana premiera z wczoraj: "jeżeli wy będziecie rządać odrzucenia Zielonego Ładu, to nie dostaniecie dopłat bezpośrednich" - to nie jest wypowiedź, która nas nie będzie satysfakcjonować - mówił.
- Tak naprawdę o "Zielony Ład" walczy cała Europa. Większość krajów europejskich, poza małymi wyjątkami, jednak charakter rolnictwa ma taki, jaki jest w Polsce. Dziś to co nam się proponuje, to jest rolnictwo typu Ukraina, gdzie jest kilka dużych koncernów. I jeżeli my tego nie powstrzymamy, to za kilka lat będą rządzić całym rynkiem żywnościowym świata i to przyjdzie szybciej niż nam się wydaje. W grupie siła. Nie dzielmy się dziś politycznie, walczmy nie tylko o rolnictwo i wtedy mamy szanse coś zrobić w tym kraju. Ten problem nie dotyka tylko nas, ale i większość ludzi. Musimy tą szanse jakoś wykorzystać. Te główne postulaty, które się nam dziś proponuje, należałoby rozszerzyć o to, żeby na przyszłość zacząć na nowo próbować budować rolnictwo całej Europy. My strajkujemy wspólnie z Niemcami, Włochami, Holendrami, Hiszpanami tak naprawdę pod tymi samymi hasłami. Im też nie jest wcale tak dobrze. Problem Ukrainy trzeba jakoś rozwiązać, najgorsze na tą chwile jest to, że nikt na to nie ma pomysłu, jak to zrobić - albo nie chcą mieć pomysłu. Dziś tak naprawdę obwiniamy wszystkich, którzy rządzili i rządzą ale tak naprawdę my jesteśmy temu winni, bo to my na to się godziliśmy. Za każdym razem, gdy nam ujmowano rzeczy, każdy sobie ponarzekał ale nigdy nie wyszliśmy na drogi i nigdy nie próbowaliśmy zblokować tego, tylko dawaliśmy ciche przyzwolenie wszystkim naszym rządzącym od lewa do prawa. Nie chciałbym słyszeć kolejny raz, że "chłopki to są tacy, że przed wyborami damy im parę złotych i tak na nas zagłosują". Obudźmy się, wstańmy z kolan, bo my już dawno klęczymy pod wszystkimi urzędami. Jako rolnictwo indywidualne nie mamy prawie żadnych możliwości. Ja gdzie tylko mogę staram się walczyć z weterynarią, z inspekcją nasiennictwa, ale tak jak widać, żeby dzisiaj weterynaria weszła na dużą fermę musi się umówić z prawnikami. W obecnych przepisach nikt z nas nie jest nawet właścicielem tego, co posiada i te przepisy są dalej "dokręcane". Ja nie zauważyłem żadnej poprawy dzięki tym przepisom, jest tylko "przykręcanie" kolejnych przepisów. Na razie mamy zgłoszone kolejne strajki i będziemy blokować. Jeżeli nikt nie przysiądzie z nami do rozmów poważnych, to przyjdzie czas na zaostrzenie tych strajków. Czekamy, kto z nami będzie rozmawiał i co będzie nam proponował. Bo na tą chwilę mam nadzieję, że żaden Związek Rolników nie podpisze tych propozycji, które padają ze strony naszych rządzących. To musi być debata na poziomie Unii Europejskiej i my musimy ich do tego zmusić. A to tego wszystkiego przyczyniła się w największym stopniu Ukraina i wojna, ale my też chcemy żyć - mówił kolejny z liderów protestu.
- Jak patrzę tutaj na was i jak znam większość z was, bo jakoś w tej społeczności tutaj funkcjonujemy, te nasze gospodarstwa funkcjonują 100 lat i dłużej. Nikt z Unii, tej Brukseli nie będzie nam narzucał takich rzeczy. My wiemy jak prowadzić gospodartwa i też się rozwijamy i nie jest tak, że jesteśmy jakimś zaściankiem. Nasze gospodartwa są nowoczesne, do nas też dochodzą technologie co i na Zachodzie i teraz zaczyna nam się wprowadzać "Zielony Ład" - dodał Marek Zglec. - Niech oni najpierw u siebie wprowadzą ład na swoim podwórku i zastanowią się co dalej. To nie jest tak, że u nas jest gorsza jakość. Po prostu oni wiedzą, że jesteśmy na tyle silni, że muszą nas ograniczać. Ale myślę, że się nie damy. Dziękuję wam za liczne przybycie i za solidarność. Trwajmy w tym wszystkim razem, bo tylko w ten sposób przezwyciężymy te bzdurne zapędy. Jak będzie trzeba, to wyjdzmy na drogi dopóki nie zostaną nasze postulaty osiągnięte.
- "Zielony Ład" jest głównym postulatem. To jest największa zakała dla rolnictwa. "Zielony Ład" to jest na chłopa bat największy. Destrukcja dla rolnictwa. Kolejnym postulatem jest wstrzymanie całkowie importu zboża z Ukrainy i Rosji przy okazji, bo bocznymi drzwiami Rosja wpuszcza do nas mnóstwo zboża a mówi się głownie o ukraińskim. Chcemy ochronić polski rynek. To nie tylko Rosja i Ukraina, ale różne produkty z całej Europy napływają do nas, więc warto by było dopilnować naszej gospodarki, żeby te produkty nasze polskie były cenione. Ograniczyć import, wysłać najpierw nasze na eksport, a tego importu do nas, żeby było jak najmniej, bo u nas tak naprawdę wszystko jest, trzeba to zrównoważyć. Nie da się tak, że zamkniemy wjazd wszystkim a będziemy tylko sprzedawać swoje. Musi to być zrównoważone. I dać rolnikowi pracować a nie wganić nas w coraz większą biurokrację, bo nie poradzimy sobie z tym, bo zabraknie nam czasu, nerwów oraz zdrowia - mówili rolnicy z gminy Somianka.
- Nie jestem rolnikiem, ale popieram w stu procentach wszystkie postulaty rolników - podkreślił Krzysztof Zdunek z gminy Wyszków. - Nawet nie mam ogródka, ale jak was nie będzie, to i nas nie będzie. Posłuchajcie chłopy, nie możecie podpisać takich warunków jakie stawiają nam rządzący. Nie ma żadnych 1500 zł do kukuryczy ani 750 zł do hektara dopłaty, oni po prostu chcą, abyście zamilkli, zamydlić wam oczy. Żebyście przyjęli dofinansowanie. Ale my nie walczymy o dofinansowanie. My walczymy, żeby wywalić ten "Zielony Ład", żeby produkty z zagranicy a dokładnie ze Wschodu nie zalewały naszego rynku. Musimy to wygrać, musi być teraz argument siły, wszyscy musimy być na drogach.
- Jestem rolnikiem od 28 lat. Tyle Polski, ile polskiej ziemi, tyle polskiej ziemi, ile polskiego rolictwa - mówił Krzysztof Turek. - Nikt nam Polski szablą nie odbiera, robią to ekonomicznie, próbują nas kupić i doprowadzić do ruiny, do bankructw. Gdy sprzedamy naszą ziemię ojczystą, naszą Polskę, naszą matkę, to nie będzie już Polski. Wtedy już będzie za późno, nikt nie odkupi Polski dla naszych dzieci, dla naszych rolników i dla naszych gospodarstw rolnych.
- Zarzuca się rolnikom, że mają drogie maszyny - kontynuował inny rolnik. - Te ciągniki i maszyny dla rolnika to jest koszt, który muszą zapłacić, żeby móc uprawiać rolę i żeby ta rola rodziła. Dzisiaj rolnicy polscy nie produjkują mleka, mają chów bydła mlecznego. Polski rolnik to jest jakość i tą jakość probuje się od wejścia Polski do Unii zniszczyć. Gdy wchodziliśmy do Unii, miałem poważne obawy, czy polski rolnik da radę. Te obawy z biegiem czasu narastały do dnia dzisiejszego. Ale jak widzę ilu tutaj nas dziś jest, to obawy są mniejsze. Wiem jedno, że nie damy się pogrzebać żywem, będziemy do końca walczyć o naszą ojcowiznę. Bądźmy razem.
- Zdanie moje jest takie, że te protesty mało i tak pomogą. Co mają zrobić to i tak zrobią i zignorują zwykłego rolnika. Przecież nikt nie załaduje zboża ukraińskiego, które zapełnia magazyny i nie wyśle w drogę powrotną do ich właścicieli. A ludzie ciemnoty wychodzą z założenia, że trzeba będzie kupić droższe zboże od polskiego rolnika. Nie widzą, że zboże techniczne z Ukrainy jest tanie a produkty z niego są drogę. Zboże techniczne nadaje się jedynie do spalenia w piecu lub przerobu na biopaliwa. Jest niebezpieczne, bo zawiera chloropiryfos czyli substancję z grupy pestycydów fosforoorganicznych przeznaczoną do zwalczania szkodników bytujących w pszenicy - dodał pan Adam, rolnik z gminy Wyszków.
Rolnicy nieśli ze sobą banery z hasłami: "Strajk rolników, walka o polską wieś i nie tylko", "Walczymy o Polskę", "Nie! dla Agentury - UE. Zielonego Ładu, żywności z Ukrainy", Głód poczujesz, rolnika uszanujesz", "Niech Bruksela je robaki, Polacy schabowe i ziemniaki", "Murem za rolnkiem, dziś opelek jest ciągnikiem". Rolnicy w najbliższym czasie planują kolejne protesty - najbliższy 6 matca w Warszawie.
Fot. M. Grzelecka/ E. Czechowska/ Michał Gerełło Fotografia